Bez tytułu
pamiętam w większości tylko te pozytywne motywy z życia wzięte, które z Tatą miały jakiś związek. kiedy umarł nie potrafiłam nawet małej skazy znaleźc w pamięci, która znaczyłaby Jego postac jakimś negatywnym akcentem. podobnie patrzyłam na relacje między nami. byłam ja - ukochana córeczka, choc przypadkowa i troche mniej udana intelektualnie od pozostałych,albo po prostu leniwsza, zwał jak zwał, i Tato - który po prostu był i dzięki temu było dobrze. jakiś czas temu,kiedy to sumienie mnie tak rwało, Mama powiedziała mi to czego słyszec nie chciałam.. że gówno prawda:P no inaczej to określiła, ale w gruncie rzeczy słownie przedstawiła fakt, którego ja chciec nie chciałam znac, a który tak naprawde znałam doskonale tylko upychałam gdzies w kieszeni na siłę, by sił mi nie odebrał.. kiedy Tata umarł byłam świeżo przed maturą i nic nie robiłam tylko dawałam wyraz wszelkim objawom hormonalnego dojrzewania wraz z lekką psychopatią uczuciowo-chwiejną.. wyżywałam się na wszystkich. a Tata był zazwyczaj pod ręką. jakby się dobrze przyjrzec to chyba z 5 lat to trwało. bo zaczeło jeszcze w 8 kl :/ i tak sobie to teraz przypominam skrawkami i jednocześnie odpycham nie chcąc pamiętac. cholera, po co ja to pisze. najlepsze jest to, że tego sie napisac heh nie da.. nie wiem o co mi chodzi. może brakuje mi tego, że przyjdą święta i już drugi raz zabraknie tego kto od rana bedzie moczył krawat w każdym wigilijnym specjale i zaglądał w okno oczekując Jemu tylko wiadomo czego, kurna, nienawidze sniegu. złe obrazy.
poza tym nie rzuciłam palenia, jedzenie rzuciłam, ale dziś mi ten odwyk skutecznie przerwano porcją frytek z solą, a gwoli ścisłości raczej soli z frytkami, poza tym nie jestem miła dla tych dla których chciec bym chciała, a dla tych którzy mi obojętni jestem miła nienagannie.
poza tym mam niekontrolowane zmiany nastroju bynajmniej nie mające źródeł hormonalnych i fuck nie wiem co jest:/ i zaczynam olewac uczelnie..
i jest mi cudnie z tym z kim jest i ten ktoś wie, że to on i że cudnie mi jest;> :P
i kocham rosyjski. ale nienawidzę zimy, poważnie. jak wyjade na rosję, to to bedzie gest wielce masochistyczny. ale jadę.
do japonii się nie wybieram póki co, ale japoński też kocham ;)
oscylacja zachwiana.
p.s. ta, nie było puenty. ale to moje.