• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

aaaaa kysz............. na zdrowie.

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
28 29 30 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 01

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Bez kategorii
    • tu jest cicho

Archiwum

  • Kwiecień 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Czerwiec 2007
  • Kwiecień 2007
  • Grudzień 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005

Najnowsze wpisy, strona 7


< 1 2 ... 6 7 8 9 10 11 12 >

Bez tytułu

pamiętam w większości tylko te pozytywne motywy z życia wzięte, które z Tatą miały jakiś związek. kiedy  umarł nie potrafiłam nawet małej skazy znaleźc w pamięci, która znaczyłaby Jego postac jakimś negatywnym akcentem. podobnie patrzyłam na relacje między nami. byłam ja - ukochana córeczka, choc przypadkowa i troche mniej udana intelektualnie od pozostałych,albo po prostu leniwsza, zwał jak zwał,  i Tato - który po prostu był i dzięki temu było dobrze. jakiś czas temu,kiedy to sumienie mnie tak rwało, Mama powiedziała mi to czego słyszec nie chciałam.. że gówno prawda:P no inaczej to określiła, ale w gruncie rzeczy słownie przedstawiła fakt, którego ja chciec nie chciałam znac, a który tak naprawde znałam doskonale tylko upychałam gdzies w kieszeni na siłę, by sił mi nie odebrał.. kiedy Tata umarł byłam świeżo przed maturą i nic nie robiłam tylko dawałam wyraz wszelkim objawom hormonalnego dojrzewania wraz z lekką psychopatią uczuciowo-chwiejną.. wyżywałam się na wszystkich. a Tata był zazwyczaj pod ręką. jakby się dobrze przyjrzec to chyba z 5 lat to trwało. bo zaczeło jeszcze w 8 kl :/ i tak sobie to teraz przypominam skrawkami i jednocześnie odpycham nie chcąc pamiętac. cholera, po co ja to pisze. najlepsze jest to, że tego sie napisac heh nie da.. nie wiem o co mi chodzi. może brakuje mi tego, że przyjdą święta i już drugi raz zabraknie tego kto od rana bedzie moczył krawat w każdym wigilijnym specjale i zaglądał w okno oczekując Jemu tylko wiadomo czego, kurna, nienawidze sniegu. złe obrazy.

poza tym nie rzuciłam palenia, jedzenie rzuciłam, ale dziś mi ten odwyk skutecznie przerwano porcją frytek z solą, a gwoli ścisłości raczej soli z frytkami, poza tym nie jestem miła dla tych dla których chciec bym chciała, a dla tych którzy mi obojętni jestem miła nienagannie.

poza tym mam niekontrolowane zmiany nastroju bynajmniej nie mające źródeł hormonalnych i fuck nie wiem co jest:/ i zaczynam olewac uczelnie..

i jest mi cudnie z tym z kim jest i ten ktoś wie, że to on i że cudnie mi jest;> :P

i kocham rosyjski. ale nienawidzę zimy, poważnie. jak wyjade na rosję, to to bedzie gest wielce masochistyczny. ale jadę.

do japonii się nie wybieram póki co, ale japoński też kocham ;)

oscylacja zachwiana.

p.s. ta, nie było puenty. ale to moje.

14 grudnia 2005   Komentarze (4)

amputujcie je. albo niech śpi, ja śpiewac...

sumienie.

ile dałabym za powiększenie doby o 3h.

kurna albo ja mam przedłużające się niepokojąco napięcie przedokresowe czy kij wie jak to nazwac, albo mi odwala, albo proflikatycznie ponoszę już skutki rzucania palenia. fuuuuuccckkkkk.

1.  za 11 min zaczyna się mój pierwszy dzień zamierzonego niepalenia od ponad dwóch lat... paranoja. A debest jest to, że wcale nie wierzę w jakikolwiek chociaż półdniowy sukces w tym zakresie. cholera, po co ja planuję to robic, jak i tak wiem, że nawet nie zacznę tego robic!!!!

2. mam cholera wyrzuty. mam cholera wyrzuty, bo choc komuś mogłoby się wydawac to błahe, przyrzekłam pewnej osobie że palic nie będę, i efekt jest taki, że robie to od kilku miesięcy wbrew jej woli i teoretycznie bez jej wiedzy, chociaż dobrze wiem, że ona dobrze o tym wie.. jednym słowem trochę zakłamana sytuacja, a grunt, że nie chodzi o faje, a o samą obietnicę :/ sumienie piecze straszecznie.. poza tym mam dośc tego papierosowego debilstwa. to jest komizm, żeby siebie samego człowiek oswoic sobie nie mógł :/

3. za 6 minut przestaje jeśc. się czuję ciężka sumieniowo dostatecznie od środka.

4. za 4 minuty przestaje byc miła dla tych, dla których miła jestem tylko od święta. koniec świętowania.

boooosssssssshhhhhhhhheeeeeee czemu mi jest tak dziwnieeeeeeeeeee. czemu się wkurzam na tych, na których wkurzac się nie mam ani powodu ani ochoty? czemu jestem miła dla ludzi, których nie znam i znac nie pragnę:/ czemu zaniedbuje to co mi najbliższe. czemu tracę to co kątownicą filara co na nim się opieram /fuck fuck/.

Rozdarcie,bo z jednej strony cudownie jesiennie ( :* ) , z drugiej brudno zimowo.

01 grudnia 2005   Komentarze (1)

wstajesz? ta, ide do nieba..

sumienie rozrywa mnie od środka (zabraknie do nieba jednego schodka)

pierwsze było niebo czy niebieski?

27 listopada 2005   Dodaj komentarz

...

rano wstałam ze świadomością że dziś piątek. w południe mnie oświecili że to czwartek. tylko dlaczego ja do cholery ciągle teraz myślę,że jest poniedziałek???

jak powiedziec komuś,kto każe przekazac pozdrowienia, że adresat nie żyje od dwóch lat. czemu ja tych głupich paru słów z siebie wykrzesac nie potrafię. czemu mówię, że mój Tata robi to, robi tamto, chociaż nie robi już tego od lat dwóch,czemu nikt nie spyta czemu kłamie. czemu ja to piszę. czemu mi to siedzi na sumieniu. czemu tak straszecznie szczypie gdy śniega widzę wkoło.

cudna moc wtulenia niwelująca wsio. dzięki :*

24 listopada 2005   Komentarze (1)

Bez tytułu

joł.

za dużo się ostatnio napisałam przy etyczeniu o wartosciach, normach i moralach. teraz mam torsje:(          albo to  grypa żołądkowa. mam wrażenie, że nie mając już czym rzygac, wypluję niechcący wszystko co mam między pępkiem a migdałkami.

ale szpinaku bym zjadła :)

 

16 listopada 2005   Komentarze (1)

krwawy śluz krwawa sperma krista krew śluzowaty...

i czemu jakoś dziwnie siebie w tej notce nie czuję panie padaczu, hę? i niby z jakiej paki jesteś tą szklaną kula, która prawde mi powie o mnie? do bani diagnoza. nie będę pisac o tym jaki to miałam niezwkły dzień, piszę o tym co ślini mi się w myślach, nie na języku. a czasami trudno jedno na drugie przerobic. i wcale nie wymagam od nikogo jakichkolwiek innych notek niż te które sobie ktoś tam wystukuje (nie będę dawac owocowego przykładu, żeby nie było że to pomówienie:P) i totalnie dobrze by było gdyby tego nie wymagano też ode mnie. to moje.

może nie jestem super ekstra genialnie ekstremalna:) taaaaaakkkkkk miiii przykrrrrrrooooo :)))

dziwię się trochę po co ktokolwiek to czyta, jeśli go drażni że to takie bezpłciowe:) nie czytac i już, nic prostszego. a kysz :)

 

09 listopada 2005   Komentarze (6)

Bez tytułu

chyba się opuszczam nieco w tych notkach. im więcej się ładuje w siebie emocji i przeżyc, które nie mają ujścia w formie pisemnej czu ustnej, tym trudniej w ogóle potem zacząc. teraz, mimo że Się Dzieje, mimo, że dzień po dniu jest inaczej, mimo że z minuty na minuty garb tego wszystkiego co wokół [a teraz chce mi się zaśmiac straszecznie, bo i tak nikt nie wie o co mi chodzi hehe] narasta w niepokojące rozmiary - ja czuję pustkę. dziwna to trochę ta pustka, bo źródło w tkwi nie w braku czegokolwiek a w przesycie. za długo nic nie pisałam, za długo nic nikomu nie mówiłam, chaos się zrodził i teraz cokolwiek napiszę, nie będę pewna czy właśnie ta rzecz jest priorytetowa. pewnie tak pomarudzę jak zwykle i na tym się skończy ;)

chce mi się dmuchnąc w dmuchawiec:)

i chce mi się zjechac na dupolocie z olbrzymiej śnieżnej, dobrze ubitej górki. i chce mi się jesieni wiecznej.

chce mi się wiele za wiele. ale był czas kiedy nie chciało się nic, i to był czas przeklęty. obojętnośc umknęła wraz z latem. a teraz zima pełznie i powoli zaczynam czuc [tak profilaktycznie pewnie:P] jak wybijac będzie te zgromadzone, z dziwną łatwością, jak na jesienną aurę przystało, pozytywne wibracje.

08 listopada 2005   Komentarze (2)

będę fruwac , jeszcze tylko łyki trzy...

kawa. się powstrzymac nie umiałam, choc coś przygniata klatę nadal.

jak złoty strzał czy coś :D

niemy film bym sobie obejrzała. bez bzyku muchy nawet. wkurzająca cisza moje ukojenie. branoc.

01 listopada 2005   Komentarze (4)

Bez tytułu

cholera, całą noc serducho próbowało się przebic na zewnątrz. nie wiem co się dzieje. bije w każdym miejscu ciała. przyjdzie mi kawe odstawic, przyjdzie mi pójsc skorzystac z usług służby zdrowia..

31 października 2005   Komentarze (3)

rozpadam się czy coś bu

no, to właśnie wczoraj prawa kończyna górna się zbuntowała i drogą rewolucji zechciała zwyczajnie odpasc :/ ojojowałam pół dnia, tak mi ramię zrywało, potem przeszło do łokcia, nadgarstka, samej dłoni po końcówki palców.. mroźna była jak cholera, jakieś niedokrwienie czy kij wie co, i znowu tylko kija to w sumie obchodzi. potem zaczęła mi drętwiec prawa noga. ale chyba będę życ.

nie wiem czemu mam taki wstręt do stóp. stopy są ohydnie obrzydliwe. łe.

i do strzelania palcami też. ałcz.

branoc.

 

30 października 2005   Komentarze (6)
< 1 2 ... 6 7 8 9 10 11 12 >
Kadara | Blogi