• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

aaaaa kysz............. na zdrowie.

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31 01 02

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Bez kategorii
    • tu jest cicho

Archiwum

  • Kwiecień 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Czerwiec 2007
  • Kwiecień 2007
  • Grudzień 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005

Najnowsze wpisy, strona 6


< 1 2 ... 5 6 7 8 9 ... 11 12 >

Bez tytułu

realia nie potrafią doścignąc marzeń. marzenia pączkują z dnia na dzień, w biodrach im przybywa, puchną. gdzie ten czas, kiedy nie było ich wcale:) gdzie ten czas, gdy obojętnośc piekła muskając mnie w ramię.  
czasami wolałabym byc wredna i chamska dla wszystkich. jestem miła za często i oni chcą tego bez przerw.
w podstawówce na 3ej przerwie rozdawali herbate za 1,50 na miesiąc super extra cudnie genialnie zajebiście rozrzedzoną do koloru bezbarwnego.
to 15 tysięcy chyba jeszcze było. podobno jak się połknie monetę trzeba zjeśc ziemniaka. nie wiem czy to pomaga, czy ma jakąś funkcję pociesznika.
nie potrafie pocieszac ludzi. nie potrafię nie ironizowac w myślach, gdy mnie pociesza ktoś.
tajemnicza wypustka czaszkowa pasożytuje dalej. a może to symbioza, bo lubię się w nią drapac.
nudzi mi się towarzystwo jako takie jakiekolwiek. szczerośc gromadzę pod paznokciami. ni to wyjdzie, ni to nie. stępiona trochę, w nogach pijana, sie utrzymac nie może. chwiejnośc się wzmaga, wiosna idzie, zima pada.. wiosny, wiosnyyyy.. jesieni...  

03 marca 2006   Dodaj komentarz

Bez tytułu

otwierałam tą stronę z dużą dawką czegoś co pchnie się do wylania, wyplucia, wypisania. jak zwykle pojęcia nie mam co z tym teraz zrobic.. ech.. no dobra. coś mi się pojawiło na czaszce. czasami się zastanawiam czy słowo 'czaszka' nie jest tak samo a przynajmniej prawie równie dobitnie durne jak 'stopa'. wielkośc orzeszka, to nie guz, to nie syf. w 5 min się chyba  zbuforowało, przynajmniej drapiąc się okazjonalnie co jakiś czas wcześniej, nie zauwazyłam nic podobnego. teraz mnie intryguje. zaglądam do lustra jakbym mogła w nim cokolwiek wypatrzec. taka  mała dysfunkcjonalnośc człowieka - jedna z wielu, choc z drugiej strony jakby tu się móc do ściany obrócic mając i wzrok z tyłu.

kalarepę surową, z ogródka, z ziemi bym zjadła.

01 marca 2006   Komentarze (2)

Bez tytułu

ostatnio ktoś zawołał na mnie tak, jak zwykło się na mnie wołac
już dośc długie lata..
nic dziwnego, dziwne to, że w pierwszym odruchu pojawiła się myśl -> skądś znam to słowo,
ten wydźwięk
nauczyłam się mówic kocham .
nie, Ty mnie nauczyłeś. powtarzam je obłędnie co pare minut gdy jestem przy Tobie
dziko tak:> dziko, bo zawsze wydawało mi się, że to nie słowo do rzucania ot tak. teraz widzę, że po pierwsze to nie
rzucanie ot tak, bo drugie to się krzyczec powinno, szczęściem wydmuchiwac słowa.
musze to napisac. jestem smarkata i pryszczata i głupia i mam Ciebie:) prawem jakim, hę?
mój krag znajomych zacieśnia się do 3ech osób, heh. wszystko się pourywało, najtrwalsze
mogłoby się zdawac kontakty rozpłynęły się totalnie. a ja się czuję duża i dojrzała. to nie dodaje
mi niczego prócz... odwagi. wyście wybrali swoją drogę, ja na skrzyżowaniu stoję, ale.. mi tu dobrze, ławkę mam :>
niekończące się pomarańczowe światełko, ech miga, miga.
każdym wdechem łapię co się da z wiosny. czai się niemożliwie. ale do wyczucia jest, a to cieszy:)

22 lutego 2006   Komentarze (2)

Bez tytułu

- ciociu pograj ze mną w balona
- zmęczonam
- to w demo chociaż


chcę się odbic stąd gdzieś na trochę. za długo jest zbyt dobrze. nikogo już nie biorą moje sztuczki żeby schrzanic choc najmniejszy szczegół
czasami mam wrażenie, że zbyt dużo osób zna mnie zbyt dobrze.
beznadzieja, o tyle, że nawet myśląc o ewentualnym wyjeździe już mi niedobrze z nostalgii za tym co tu. przez ostatnie miesiące nieźle udało mi się spieprzyc to, o co tak długo
walczyłam - umiejętnosc nieprzywiązywania się do czegokolwiek i kogokolwiek. a teraz chorobliwy sentyment łączy mnie z ludźmi, z którymi wg wszelkich praw fizycznych łączyc mnie nie
powinno nic. wracam do starych dziejów. przewracam kartki z jakimiś bzdetami naszkryfanymi gdzieś pod ścianą w liceum. dzwinie się wstydze siebie. wiara w ideały w jakie wierzyło się kiedyś
teraz przeradza się w zdradę przeciwko samemu sobie. jestem kornikiem. drzewo jest we mnie.
wyrzuciłam co piecze. karty przekazałam w inne ręce, choc wiem, że pójdą na stos - nie żal mi.
ale czyściej
jakiś facet z ambulansu zatankował dziś supreme. co się dzieje gdy wtankuje się w diesela supreme? sądząc po tym krótki 'o kurwa', on też nie wie.
do wiosny 18 dni.
jechałam dziś po rondzie. siostra stwierdziła, że jadąc maluchem nie jest pewna czy się na pewno zmieści na pasie , więc profilaktycznie zjechała na rondo - dosłownie.
potem opieprzyła mnie, że mamy tu same dziury na drogach - przejeżdżałyśmy przez tory .
jak człowiek musi przebywac z kimś 21 lat 24h/dobę to musi mu zbrzydnąc. nie wierzę, że z innymi jest inaczej. nie widzę w sobie zmian. nie jestem w stanie ocenic czy urosłam
gdyby nie bilans sześciolatka i odległośc od głowy do klamki. branoc.

10 lutego 2006   Komentarze (1)

Bez tytułu

lubię kontrast. kontrast ma to do siebie, że jest wyrazisty, to chyba do lubienia jest. ludzie są podgnili. są przezroczyści, nie wyraziści.
lubię orzeszki i cherrycoke, lubiłam zawsze.
lubię słoneczniki, żółty pył na nosie.
lubiępomarańczoworudobrązowe liście.
wiatr.
lubię miec marzenia i myśli dużo miec lubię. lubię chaos w tej głowie.
lubie drukowac. patrzec jak tusz się rozmazuje.
lubię czekac, miec na co wciąż czekac.
lubię orbit cytrynowe.
pomarańcze bez skórki.
skórki bez pomarańczy.
lubię kimac przy ścianie.
lubię kichac.
zapach kawy też lubię. i farby i lakieru i benzyny. i szpitala.
lubię kolor zielony i żółty i rudy.
rosyjskie akcenty, japońskie słowa, polskie 'sz' i francuskie 'ke'.
wolę mały niż duży.
wolę węższy niż szerszy.
krótszy niż dłuższy.
wolę gorzki niż słodki.
lubię średni i kwaśny.
wolę ukos niż skos i pion niż poziom.
wolę niż od wyżu i trawę od nieba.
lubię kamień w rękach przewracac.
wieszac się na drzewach.

03 lutego 2006   Komentarze (3)

olśnienie pogodowe

bry. gdyby zima była latem, a miałaby załóżmy -8 stopni, a lato miałoby 24, to czy przypadkiem nie byłoby stopni 16 po zsumowaniu, co daje nam cudną nic innego jak jesień :>?

18 stycznia 2006   Komentarze (2)

chuckuś wiruje świat... ale o co chodzi??...

znowu się nie czuję w temacie... o co chodzi z chuckiem norrisem?? bosheee ludzie z opisami na gg szaleją:> nawet padacz :) totalnie nie jarze heh.. pewnie mnie coś ominęło.. nic mnie jednak tak perfidnienie nie omija jak pieprzony okres:/ dziewczynka: oliwka, chłopak: filip, beniamin, mikołaj ;) a tak powaga to chyba mam urojoną, bo mnie lewy sutek boli.

czy używanie solarium jest na tym samym poziomie naturalne co sztuczne zaśnieżanie skoczni narciarskiej?

17 stycznia 2006   Komentarze (3)

Bez tytułu

czemu te literki takie wielkie w IE się zrobiły, czemu w Operze są normalne, czemu są takie ohydne jak są wielkie

jezoo one są ohydne.

czemu nie spotyka się czarnoskórych dzieci chorych na Downa?

w jakim stopniu jestem tu obca, jeśli pojawiam się jak widmo

czy to jest blog obcy mi, czy ja mu

czy jest coś ze mnie jeszcze

czy jak ręce zamarznięte to lepiej pod mroźną czy ciepłą wodę

chyba dopiero tera się budzę ze snu zimowego, i za cholere ale sorki,wybaczcie, mnie się tu nie podoba. nikt się mnie nie pytał czy chcę zimy. teraz rozciągam się sklinając na śnieg. rozcieram oczy bluzgając mróz. ja liści chcę. kasztanów chcę.

czemu te literki takie wielkie w IE się zrobiły, czemu w Operze są normalne, czemu są takie ohydne jak są wielkie

11 stycznia 2006   Komentarze (2)

a, i ospe mam

ekhm.. święta są śmieszne. chociaż nie, to złe słowo. albo mi się wydaje, albo ta czcionka jest jakaś gigantyczna, mimo, że to jedynka. coś tu nie tak jest.

gdzieś się jednak pogubiła ta magia z dzieciństwa. nie ma tego dreszczyka, nie ma tego ciepła, które jeszcze dwa lata temu było choc niezauwazalne to z perspektywy czasu i tego co się wydarzyło, ogromne. teraz jakieś wsiory strzelają petardami i zaraz przyjdzie mi biec i wykonac akcję ratowniczą na psiuni, która gestem samobójcy uwielbia się wieszac przy takich odgłosach.

rok temu, gdy nie było z nami Taty, Mama szczerze powiedziała, że zamiast ryczec etc. moglibyśmy zauwazyc, że jest Ona i dac Jej na święta chociaż promyk tego co było zawsze. w tym roku sama się poddała. w ogóle święta są mechaniczne. zegarkowe są.

wczoraj zadzwonił wujcio m.. człowieczek ledwo słyszy, bo kilkadziesiąt lat za klawiszami organów kościelnych a tu taki zonk.. okazało się , że jak ostatnio dzwonił i składał życzenia, a tym szcześliwym odbiorcą przy słuchawce byłam ja, wyznał mi, że idzie po świętach na operacje guza nerki.. wsio ok, tylko, że musiał to powiedziec skończywszy wymieniac wesołych,radosnych,pogodnych etc., bo wcale go nie słuchałam i po każdym słowie odpowiadałam 'tak, dobrze'.. nigdy go nie słuchałam, heh.. nigdy on nie słyszał mnie, bo przygłuchy.. ale tym razem usłyszał, bo wczoraj się pytał, co prawda już nie mnie, czy ze mną wszystko ok, bo jak mi wyznał, że  'no a poświętach mam operacje, bo wycinają mi guza nerki, który znaleźli przedwczoraj' , to odpowiedziałam ' tak, dobrze'.. lol.

poza tym, co mi sumienie trawi, choc myślałam, że będzie gorzej, niechcący przyczyniłam się do zgaśnięcia światełka betlejemskiego.. na szczęście świadków nie było.. zapalniczka się przydała. ech:/ lol.

potem zdobyłam się na to żeby wreszcie pomóc w czymś Mamie. no to poszłam z postanowieniem, że pomogę przenieśc jakąś tam tacę z ciachem. jak się mijałam z Mamą, to  ekhm powiedziałam Jej, że 'przywale Jej tacą'. no cóż.. moje zamierzenie było takie, że z dobrej woli chciałam ostrzec żeby się przesunęła, Mama odebrała to jako groźbę, i przyszło mi pół godziny przepraszac jak tak mogłam.. lol.

 

25 grudnia 2005   Komentarze (3)

Bez tytułu

najlepszego. Tato.

ech.. :/

24 grudnia 2005   Komentarze (2)
< 1 2 ... 5 6 7 8 9 ... 11 12 >
Kadara | Blogi