Bez tytułu
zaspanym krokiem w zwolnionym tempie podeszłam do puszki. wyglądała jak puszka, nikt nie spodziewałby się jej niecnych planów. nic podejrzanego, nic zapowiadającego jakikolwiek dramat. pociągnęłam zawleczkę, czy jak to tam nazwac. nie ruszyła. użyłam więc dwóch dłoni jednocześnie zastanawiając się jak komicznie wyglądałabym na poligonie przytrzymując granat między kolanami i zrywając zabezpieczenie dwoma rękami. tym razem ruszyła. choc w tym miejscu wskazane byłoby ując to jako 'kurna, zawleczka uleciała'. po prostu przeruszyła, no nieważne. od tej chwili puszka zawleczki jako takiej już nie miała. wtedy przyszedł czas abym przyjrzała się jej lepiej. wyglądała jak puszka. niczego nowego nie udało mi się odnotowac. dłonią sięgnęłam po otwieracz, co zadzwijające, do.. puszek. przymierzyłam z dwóch stron, wybierając tą wygodniejszą. jakże dumna byłam z własnych skromnych umiejętności, kiedy udało mi się zrobic.. dziurę. była średniej wielkości, choc raczej bardziej mała niż duża. na nic otwieracz w dalszych etapach. ani nie drgnął. wspaniałomyślnie zaczęłam podważac pokrywkę puszkową dłonią lewą. było wspaniale, cudownie, powoli atmosfera rozeuforiowywała. nie zauważyłam nawet kiedy mocnym niż dotąd pociagnięciem brzeg pokrywki z pewną jej częścią znalazł się w palcu wskazującym dłoni, którą się posługiwałam. zawiasnęłam na moment, ale i tak jak na mnie dośc szybko do mnie dotarło, że w palcu swoim posiadam przedmiot nie należący do mnie organicznie,w ięc dobrze było się go pozbyc. wyjęłam. patrzyłam. zgięłam go. rozcięta linia rozchyliła dotą scalone ze sobą tkanki. pojęcia wcześniej nie miałam, że kości naprawdę są białe. moja była kremowa, coś jak ecri. ta, to ecri było. pobiegłam oddac wspaniałomyślnie krew, która się sączyła jak oszalała, do zlewu. poczułam ból jednoczesny ból kości oraz gorąco bijące z całej dłoni. palec siniał w oczach. zawahałam się, ale ciekawośc zwyciężyła.. jeszcze raz rozchyliłam tkanki, by poznac się od środka. z artycznego wykroju wyslizgiwac się zaczeła tkanka bodajże, choc wyglądało podejrzanie. to było jak kuleczki małe zmieszane z jakąś papką, momentami miałam wrażenie, że nawet musują. chcąc, czy nie chcąc, trafiłam do szpitala. założyli mi plaster.