• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

aaaaa kysz............. na zdrowie.

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
28 29 30 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 01

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Kwiecień 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Czerwiec 2007
  • Kwiecień 2007
  • Grudzień 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005

Archiwum grudzień 2005


a, i ospe mam

ekhm.. święta są śmieszne. chociaż nie, to złe słowo. albo mi się wydaje, albo ta czcionka jest jakaś gigantyczna, mimo, że to jedynka. coś tu nie tak jest.

gdzieś się jednak pogubiła ta magia z dzieciństwa. nie ma tego dreszczyka, nie ma tego ciepła, które jeszcze dwa lata temu było choc niezauwazalne to z perspektywy czasu i tego co się wydarzyło, ogromne. teraz jakieś wsiory strzelają petardami i zaraz przyjdzie mi biec i wykonac akcję ratowniczą na psiuni, która gestem samobójcy uwielbia się wieszac przy takich odgłosach.

rok temu, gdy nie było z nami Taty, Mama szczerze powiedziała, że zamiast ryczec etc. moglibyśmy zauwazyc, że jest Ona i dac Jej na święta chociaż promyk tego co było zawsze. w tym roku sama się poddała. w ogóle święta są mechaniczne. zegarkowe są.

wczoraj zadzwonił wujcio m.. człowieczek ledwo słyszy, bo kilkadziesiąt lat za klawiszami organów kościelnych a tu taki zonk.. okazało się , że jak ostatnio dzwonił i składał życzenia, a tym szcześliwym odbiorcą przy słuchawce byłam ja, wyznał mi, że idzie po świętach na operacje guza nerki.. wsio ok, tylko, że musiał to powiedziec skończywszy wymieniac wesołych,radosnych,pogodnych etc., bo wcale go nie słuchałam i po każdym słowie odpowiadałam 'tak, dobrze'.. nigdy go nie słuchałam, heh.. nigdy on nie słyszał mnie, bo przygłuchy.. ale tym razem usłyszał, bo wczoraj się pytał, co prawda już nie mnie, czy ze mną wszystko ok, bo jak mi wyznał, że  'no a poświętach mam operacje, bo wycinają mi guza nerki, który znaleźli przedwczoraj' , to odpowiedziałam ' tak, dobrze'.. lol.

poza tym, co mi sumienie trawi, choc myślałam, że będzie gorzej, niechcący przyczyniłam się do zgaśnięcia światełka betlejemskiego.. na szczęście świadków nie było.. zapalniczka się przydała. ech:/ lol.

potem zdobyłam się na to żeby wreszcie pomóc w czymś Mamie. no to poszłam z postanowieniem, że pomogę przenieśc jakąś tam tacę z ciachem. jak się mijałam z Mamą, to  ekhm powiedziałam Jej, że 'przywale Jej tacą'. no cóż.. moje zamierzenie było takie, że z dobrej woli chciałam ostrzec żeby się przesunęła, Mama odebrała to jako groźbę, i przyszło mi pół godziny przepraszac jak tak mogłam.. lol.

 

25 grudnia 2005   Komentarze (3)

Bez tytułu

najlepszego. Tato.

ech.. :/

24 grudnia 2005   Komentarze (2)

Bez tytułu

pamiętam w większości tylko te pozytywne motywy z życia wzięte, które z Tatą miały jakiś związek. kiedy  umarł nie potrafiłam nawet małej skazy znaleźc w pamięci, która znaczyłaby Jego postac jakimś negatywnym akcentem. podobnie patrzyłam na relacje między nami. byłam ja - ukochana córeczka, choc przypadkowa i troche mniej udana intelektualnie od pozostałych,albo po prostu leniwsza, zwał jak zwał,  i Tato - który po prostu był i dzięki temu było dobrze. jakiś czas temu,kiedy to sumienie mnie tak rwało, Mama powiedziała mi to czego słyszec nie chciałam.. że gówno prawda:P no inaczej to określiła, ale w gruncie rzeczy słownie przedstawiła fakt, którego ja chciec nie chciałam znac, a który tak naprawde znałam doskonale tylko upychałam gdzies w kieszeni na siłę, by sił mi nie odebrał.. kiedy Tata umarł byłam świeżo przed maturą i nic nie robiłam tylko dawałam wyraz wszelkim objawom hormonalnego dojrzewania wraz z lekką psychopatią uczuciowo-chwiejną.. wyżywałam się na wszystkich. a Tata był zazwyczaj pod ręką. jakby się dobrze przyjrzec to chyba z 5 lat to trwało. bo zaczeło jeszcze w 8 kl :/ i tak sobie to teraz przypominam skrawkami i jednocześnie odpycham nie chcąc pamiętac. cholera, po co ja to pisze. najlepsze jest to, że tego sie napisac heh nie da.. nie wiem o co mi chodzi. może brakuje mi tego, że przyjdą święta i już drugi raz zabraknie tego kto od rana bedzie moczył krawat w każdym wigilijnym specjale i zaglądał w okno oczekując Jemu tylko wiadomo czego, kurna, nienawidze sniegu. złe obrazy.

poza tym nie rzuciłam palenia, jedzenie rzuciłam, ale dziś mi ten odwyk skutecznie przerwano porcją frytek z solą, a gwoli ścisłości raczej soli z frytkami, poza tym nie jestem miła dla tych dla których chciec bym chciała, a dla tych którzy mi obojętni jestem miła nienagannie.

poza tym mam niekontrolowane zmiany nastroju bynajmniej nie mające źródeł hormonalnych i fuck nie wiem co jest:/ i zaczynam olewac uczelnie..

i jest mi cudnie z tym z kim jest i ten ktoś wie, że to on i że cudnie mi jest;> :P

i kocham rosyjski. ale nienawidzę zimy, poważnie. jak wyjade na rosję, to to bedzie gest wielce masochistyczny. ale jadę.

do japonii się nie wybieram póki co, ale japoński też kocham ;)

oscylacja zachwiana.

p.s. ta, nie było puenty. ale to moje.

14 grudnia 2005   Komentarze (4)

amputujcie je. albo niech śpi, ja śpiewac...

sumienie.

ile dałabym za powiększenie doby o 3h.

kurna albo ja mam przedłużające się niepokojąco napięcie przedokresowe czy kij wie jak to nazwac, albo mi odwala, albo proflikatycznie ponoszę już skutki rzucania palenia. fuuuuuccckkkkk.

1.  za 11 min zaczyna się mój pierwszy dzień zamierzonego niepalenia od ponad dwóch lat... paranoja. A debest jest to, że wcale nie wierzę w jakikolwiek chociaż półdniowy sukces w tym zakresie. cholera, po co ja planuję to robic, jak i tak wiem, że nawet nie zacznę tego robic!!!!

2. mam cholera wyrzuty. mam cholera wyrzuty, bo choc komuś mogłoby się wydawac to błahe, przyrzekłam pewnej osobie że palic nie będę, i efekt jest taki, że robie to od kilku miesięcy wbrew jej woli i teoretycznie bez jej wiedzy, chociaż dobrze wiem, że ona dobrze o tym wie.. jednym słowem trochę zakłamana sytuacja, a grunt, że nie chodzi o faje, a o samą obietnicę :/ sumienie piecze straszecznie.. poza tym mam dośc tego papierosowego debilstwa. to jest komizm, żeby siebie samego człowiek oswoic sobie nie mógł :/

3. za 6 minut przestaje jeśc. się czuję ciężka sumieniowo dostatecznie od środka.

4. za 4 minuty przestaje byc miła dla tych, dla których miła jestem tylko od święta. koniec świętowania.

boooosssssssshhhhhhhhheeeeeee czemu mi jest tak dziwnieeeeeeeeeee. czemu się wkurzam na tych, na których wkurzac się nie mam ani powodu ani ochoty? czemu jestem miła dla ludzi, których nie znam i znac nie pragnę:/ czemu zaniedbuje to co mi najbliższe. czemu tracę to co kątownicą filara co na nim się opieram /fuck fuck/.

Rozdarcie,bo z jednej strony cudownie jesiennie ( :* ) , z drugiej brudno zimowo.

01 grudnia 2005   Komentarze (1)
Kadara | Blogi