wstajesz? ta, ide do nieba..
sumienie rozrywa mnie od środka (zabraknie do nieba jednego schodka)
pierwsze było niebo czy niebieski?
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 |
07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 |
14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 |
21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 |
28 | 29 | 30 | 01 | 02 | 03 | 04 |
sumienie rozrywa mnie od środka (zabraknie do nieba jednego schodka)
pierwsze było niebo czy niebieski?
rano wstałam ze świadomością że dziś piątek. w południe mnie oświecili że to czwartek. tylko dlaczego ja do cholery ciągle teraz myślę,że jest poniedziałek???
jak powiedziec komuś,kto każe przekazac pozdrowienia, że adresat nie żyje od dwóch lat. czemu ja tych głupich paru słów z siebie wykrzesac nie potrafię. czemu mówię, że mój Tata robi to, robi tamto, chociaż nie robi już tego od lat dwóch,czemu nikt nie spyta czemu kłamie. czemu ja to piszę. czemu mi to siedzi na sumieniu. czemu tak straszecznie szczypie gdy śniega widzę wkoło.
cudna moc wtulenia niwelująca wsio. dzięki :*
joł.
za dużo się ostatnio napisałam przy etyczeniu o wartosciach, normach i moralach. teraz mam torsje:( albo to grypa żołądkowa. mam wrażenie, że nie mając już czym rzygac, wypluję niechcący wszystko co mam między pępkiem a migdałkami.
ale szpinaku bym zjadła :)
i czemu jakoś dziwnie siebie w tej notce nie czuję panie padaczu, hę? i niby z jakiej paki jesteś tą szklaną kula, która prawde mi powie o mnie? do bani diagnoza. nie będę pisac o tym jaki to miałam niezwkły dzień, piszę o tym co ślini mi się w myślach, nie na języku. a czasami trudno jedno na drugie przerobic. i wcale nie wymagam od nikogo jakichkolwiek innych notek niż te które sobie ktoś tam wystukuje (nie będę dawac owocowego przykładu, żeby nie było że to pomówienie:P) i totalnie dobrze by było gdyby tego nie wymagano też ode mnie. to moje.
może nie jestem super ekstra genialnie ekstremalna:) taaaaaakkkkkk miiii przykrrrrrrooooo :)))
dziwię się trochę po co ktokolwiek to czyta, jeśli go drażni że to takie bezpłciowe:) nie czytac i już, nic prostszego. a kysz :)
chyba się opuszczam nieco w tych notkach. im więcej się ładuje w siebie emocji i przeżyc, które nie mają ujścia w formie pisemnej czu ustnej, tym trudniej w ogóle potem zacząc. teraz, mimo że Się Dzieje, mimo, że dzień po dniu jest inaczej, mimo że z minuty na minuty garb tego wszystkiego co wokół [a teraz chce mi się zaśmiac straszecznie, bo i tak nikt nie wie o co mi chodzi hehe] narasta w niepokojące rozmiary - ja czuję pustkę. dziwna to trochę ta pustka, bo źródło w tkwi nie w braku czegokolwiek a w przesycie. za długo nic nie pisałam, za długo nic nikomu nie mówiłam, chaos się zrodził i teraz cokolwiek napiszę, nie będę pewna czy właśnie ta rzecz jest priorytetowa. pewnie tak pomarudzę jak zwykle i na tym się skończy ;)
chce mi się dmuchnąc w dmuchawiec:)
i chce mi się zjechac na dupolocie z olbrzymiej śnieżnej, dobrze ubitej górki. i chce mi się jesieni wiecznej.
chce mi się wiele za wiele. ale był czas kiedy nie chciało się nic, i to był czas przeklęty. obojętnośc umknęła wraz z latem. a teraz zima pełznie i powoli zaczynam czuc [tak profilaktycznie pewnie:P] jak wybijac będzie te zgromadzone, z dziwną łatwością, jak na jesienną aurę przystało, pozytywne wibracje.
kawa. się powstrzymac nie umiałam, choc coś przygniata klatę nadal.
jak złoty strzał czy coś :D
niemy film bym sobie obejrzała. bez bzyku muchy nawet. wkurzająca cisza moje ukojenie. branoc.