wiem, to wszystko jest pokopane. z procy z której wystrzelałam swój gniew oberwał ropuch. ile przeprosin musiało już paść, skoro niewiele dziś znaczą. wczoraj przyszła ta chwila, kiedy znowu pomyślałam o terapeucie. kimkolwiek, kto się za niego poda i będzie dobrze udawał, że mnie rozumie. kimkolwiek, kto przez te 45 min. sesji będzie tylko dla mnie. kto nie będzie mi tłumaczył, że jestem jeszcze młoda i mam całe życie, bo robią to niemalże wszyscy, a nie wiem co ma to do rzeczy. nie umiem być przyjacielem ani mieć przyjaciół. ale mogę zapłacić.
albo posnuję się jeszcze miesiąc zamiatając podłogę szlafrokiem przez 3/4 dnia. potruje się kawą, a od czasu do czasu porobię zdjęcia nic nie warte i tak.
that's all folks.