amputujcie je. albo niech śpi, ja śpiewac...
sumienie.
ile dałabym za powiększenie doby o 3h.
kurna albo ja mam przedłużające się niepokojąco napięcie przedokresowe czy kij wie jak to nazwac, albo mi odwala, albo proflikatycznie ponoszę już skutki rzucania palenia. fuuuuuccckkkkk.
1. za 11 min zaczyna się mój pierwszy dzień zamierzonego niepalenia od ponad dwóch lat... paranoja. A debest jest to, że wcale nie wierzę w jakikolwiek chociaż półdniowy sukces w tym zakresie. cholera, po co ja planuję to robic, jak i tak wiem, że nawet nie zacznę tego robic!!!!
2. mam cholera wyrzuty. mam cholera wyrzuty, bo choc komuś mogłoby się wydawac to błahe, przyrzekłam pewnej osobie że palic nie będę, i efekt jest taki, że robie to od kilku miesięcy wbrew jej woli i teoretycznie bez jej wiedzy, chociaż dobrze wiem, że ona dobrze o tym wie.. jednym słowem trochę zakłamana sytuacja, a grunt, że nie chodzi o faje, a o samą obietnicę :/ sumienie piecze straszecznie.. poza tym mam dośc tego papierosowego debilstwa. to jest komizm, żeby siebie samego człowiek oswoic sobie nie mógł :/
3. za 6 minut przestaje jeśc. się czuję ciężka sumieniowo dostatecznie od środka.
4. za 4 minuty przestaje byc miła dla tych, dla których miła jestem tylko od święta. koniec świętowania.
boooosssssssshhhhhhhhheeeeeee czemu mi jest tak dziwnieeeeeeeeeee. czemu się wkurzam na tych, na których wkurzac się nie mam ani powodu ani ochoty? czemu jestem miła dla ludzi, których nie znam i znac nie pragnę:/ czemu zaniedbuje to co mi najbliższe. czemu tracę to co kątownicą filara co na nim się opieram /fuck fuck/.
Rozdarcie,bo z jednej strony cudownie jesiennie ( :* ) , z drugiej brudno zimowo.