Bez tytułu
otwierałam tą stronę z dużą dawką czegoś co pchnie się do wylania, wyplucia, wypisania. jak zwykle pojęcia nie mam co z tym teraz zrobic.. ech.. no dobra. coś mi się pojawiło na czaszce. czasami się zastanawiam czy słowo 'czaszka' nie jest tak samo a przynajmniej prawie równie dobitnie durne jak 'stopa'. wielkośc orzeszka, to nie guz, to nie syf. w 5 min się chyba zbuforowało, przynajmniej drapiąc się okazjonalnie co jakiś czas wcześniej, nie zauwazyłam nic podobnego. teraz mnie intryguje. zaglądam do lustra jakbym mogła w nim cokolwiek wypatrzec. taka mała dysfunkcjonalnośc człowieka - jedna z wielu, choc z drugiej strony jakby tu się móc do ściany obrócic mając i wzrok z tyłu.
kalarepę surową, z ogródka, z ziemi bym zjadła.
Dodaj komentarz