wolontariat z pcv ihaaaXD

pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12 |
13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 |
20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 |
szanowne nowe emotikonki, szanowne panie kursywo i czcionko.. to znowu ja. trochu się widzę zmieniło. trochu niekoniecznie chyba na lepsze, ale przynajmniej jest na czym oko zawiesić gdy próbuje się rozszyfrować dlaczemu w źródle strony jest taka masa podkreślonych błędów. to nie jest wielki powrót. to jest wielki potwór :) nie uratuje świata ta notką ani nie przyciszę tego co boli gdy odsunie się dłoń z nad ucha. ale to jest miejsce gdzie się wraca. czasem po tygodniu, czasem po półrocznej przerwie, ale zawsze ten potwór jakiś tam mniejszy lub większy ma miejsce.
czy wiele się zmieniło nie mnie oceniać. podobno ja się zmieniłam, choć nadal mam wrażenie że jestem statystą wokół którego wszystko wiruje bez ustanku. a po co mam wołać stop? przeca tam nic nie słychać w tym zgiełku.
nadal kocham, nadal żałuję, nadal jestem szczęśliwa, nadal odczuwam ból i piecze mnie nadal. nadal mam swoje wartości, wady i zalety, nadal nie wiele wiem i wiele wiedzieć nie chcę. nadal mam sumienie, które pięśćmi wali, nadal mam nadzieję, troski i marzenia. nadal jestem winna temu, że świat nosi 2 ludzi za mało, nadal śnię wbijając swe paznokcie w ciało. A KYSZ
to nie jest lęk. to nie jest też żal. i chociaż wcale nie pragnę tego, żeby ten etap w życiu trwał wieki, to i tak jakoś dziwnie się czuję. odchodzenie od ludzi, z których tylko garstkę znało się bliżej nie powinno być niczym trudnym. i nie jest, choć budzi nieokreślone uczucia. to chyba przyzwyczajenie. a może strach przed tym, że nie będę miała pojęcia co z sobą zrobić gdy przyjdzie lipiec. codzienne czekanie na ropucha w totalnej bezczynności, lenistwie i kij wie czym jeszcze, zamieni mnie w mężatke noszącą objawy starej panny. najlepsze jest to, że nie muszę się niczym zajmować. ba, no może muszę ale nie chcę, nie potrzebuję.. mogłabym tak całe dnie oglądać magde m., która dobija mnie coraz bardziej. człowiek nie wie czy zacząć puszczać pawie już, czy poczekać aż się skończy odcinek.. albo beczy i sam nie wie z czego. kochana w jakie tarapaty popaść musiałaś żeby zacząć śledzić losy jakiś łosiów z tvn.. kawa. kawa to jest to coś, co stało się rytuałem. z kawą najlepiej czuję się sama. (choć nie powinnam była tego pisać, bo na współczesnym etapie mentalności, człowiek z zewnątrz posądzi o filię, kawofilię). rządzi mną niepojęty strach, że stracę. nie jest pojęty, bo nie potrafię go opisać. ale wiem kogo dotyczy. Ciebie. boję się, że kiedyś przyjdzie dzień kiedy Cię nie będzie. nie mam na myśli tego, że odejdziesz ode mnie, ale że świat nie będzie Cię już nosił. boję się, że nie potrafię dać Ci wystarczająco wiele. tak jak nie dałam tego Fipkowi.
7 miesiąc.
hmmm. nie wiem z której strony uchwycić to wszystko. coś mnie ciągnie w tył, do przeszłości, każe mi tu wrócić. może to chwilowe. ale też może warto spróbować. życie potoczyło się dalej. potoczyło mnie. trochę poparzyło, wiele upiększyło, bardzo dużo zmieniło. jestem szczęśliwa. mimo, że straciłam coś bardzo cennego, mimo że nadal czuję się oszukana, mimo że nie wierzę już w to, że każda bajka ma dobre zakończenie. żyję Tobą. każda minuta, każdy oddech, każdy krok - to wszystko dla Ciebie.
mimo, że patrząc na młodych ludzi z dzieckiem przyrzekam sobie w duchu, że nie podkusi mnie już.. nie teraz.. mimo, że wiele naszych wspólnych dni daje mi do zrozumienia, że jeszcze więcej zmienić się musi, byśmy i my mogli.. ja tęsknie :( nie ma dnia kiedy nie myślę o tym ile tygodni by już miał. nie ma dnia żeby nie piekło. tak bardzo tęsknie :(
ja nie marzę o dziecku, nie chcę zachodzić w ciąże. ja tylko chcę naszego fipka, tego fipka :( 4mies kochanie .. miałby 4 miesiące..
... bo nie jestem już tylko swoja. ba, nawet mi z tym dobrze :).
nie wiem co mnie podkusiło żeby iść do lekarza.. objawy jak powielone metodą 'wytnij-kopiuj-wklej' z rozdziałów o endometriozie, marzenia o Filipie zniwelone do ostatniej nadziei, która gdzieś mi się tam kłębi w najdalszych zakamarkach i pcha upierdliwie do tych bliższych, piecze, piecze, piecze.. jest mi źle, jestem rozczarowana sobą samą.. czekanie na wyniki badań dzień, zbyt długi dzień, a będzie takich jeszcze 30... czuję się beznadziejna. to co niektórym daje szansę przy pierwszej głupiej niechcianej i męczonej później 9 miesięcy wpadce mi zostanie odebrane, dane w 50%, które pewnie nie będą tą dobrą połową. to jak kara za wszystko. tylko czemu masz być ukarany jeszcze Ty : sry. jestem potworem. mam ochotę się gdzieś wtopić w dywan, jak ta rtęć. mam ochotę zniknąć, bo mi wstyd. w sumie to nie mam ochoty na nic.
to nie jest hipochondria, tylko histeria hipochondryczna :/ bolą mnie wszystkie mięśnie, suszy mnie masakrycznie i do tego mam dreszcze. paranoja.
czy to jest hipochondria?
bolą mnie jajniki, raz jeden, raz drugi, czasem pieką, czasem mi coś rwie pępek w dół, czasem czuje jakbym miała bombe gdzieś w jego okolicach. boli mnie w krzyżu kruca (wiem, wiem, ja nie mówie przeca kruca ;P), zabolewają mnie nerki to tu to tam. teraz np boli mnie ramię, ale to już zdiagnozwoałam jako reumatyzm. jak schodze po schodach to bolą mnie piersi:P gdy szłam wypuścić psa kuło mnie w stopie, nie mam apetytu kompletnie na nic i nie chce mi się kompletnie spać. coś jeszcze mi było, ale nie pamiętam. a, mam 37,2. czy to ta rtęć kochanie ;>?
:P
nie działa mi dwukropek ani średnik. teraz sobie mogę język wystawiać P P P P, i tak językiem nie będzie. chociaż teoretycznie nie jego brakuje.
jestem złośliwa. wiem, że to nie taka znowu nowość, ale ja sama oczy rozciągam, gdy widze co mówię, co robię, co myślę. wczoraj wdeptałam rtęć w wykładzine. pytanie po co rozbiłam termometr - bo przypadkiem strzepłam go o monitor, pytanie - skąd ukrywanie go w dywanie - bo ropuchowi rtęć niemiła, a mi się nie chciało iść po odkurzacz.. zrobiłam to z premedytacją na jego oczach, choć aplauzu żadnego nie było. o lol. właśnie dostałam esa, że dwukropek pewno nie działa, bo ktoś tam rtęć wepchnął - fakt, tu też ją wdmuchnełam między klawisze.. będzie mi się po nocach śniła.
mam coś jak nerwobóle.
jesteś przesłodki, gdy śpisz :) i zadajesz mi dziwne pytania na jawie, choć w śnie podstawę teoretyczną zawierające. ostatnie 'dlaczemu to tam połozyłaś' o 2 w nocy było cudowne. żal mi Cię tylko bo steś padnięty jak dzika kaczka po locie balonem, i tak codzień :* nie chciałabym żeby tak było, wiesz? łosiu :P dwukropek zadziałał ;D
dla pamięci potomstwa... (ledwo co się położywszy... i w ciszy leżywszy... w ciemni lezywszy... i nudziwszy się... )
ja: kochanie... kochaniee...wiesz, że mam owulacje i znowu nam okazja przeminie?
r : (po chwili ciszy) no wiem, ale co zrobisz
ja: r, co znaczy co zrobisz?
r: (po chwili ciszy) nie wiem
ja: ( po chwili dłuższej ciszy) r, ale co znaczy to co zrobisz
r: oj nie wiem, przez sen mówiłem ...
r: (po znacznie dłuższej ciszy) a co mówiłem?
ja: (przedstawienie dialogu od startu do mety)
r: (cisza.. cisza... cisza....)
ja: ropuch? ...
ja: ropuch?? ... j
a: ropuch????
ropuch: mówiłaś coś?
filip będzie cudem ;D