czuje się fatalnie.. do wczoraj dziwiłam się, że mi to wszystko tak łatwo przychodzi. że tak się bałam tego 2 września, a teraz kiedy nadciąga wielkimi krokami jest po prostu dobrze. nie ma paniki, nie ma rozpaczy, nie ma nawet żalu ciskającego się w oczy na każdym kroku. jest nadzieja. dziś jest inne. jakakolwiek nadzieja ustąpiła miejsca lękowi o to co będzie, jak będzie, czy będzie. nie potrafię sobie wyobrazić tego, że widzę na teście te dwie kreski i każdej minuty zastanawiam się czy Ono jeszcze żyje. każdej przedługiej minuty.. czuje się fatalnie. nie chcę Cię tym obarczać, masz tyle rzeczy na głowie, nie chcę męczyć. nie umiem też sama. kiedy dzisiaj zasłabłam i rybnie chwytając w płuca powietrze zaczęłam po prostu płakać, ja nie płakałam, ja wyłam. teraz kiedy do 2ego jest te pare dni.. nie wiem czy bać się tego jeśli okaże się że mamy drugą szansę, czy bać się samej siebie.