Bez tytułu
nie wiem co mnie podkusiło żeby iść do lekarza.. objawy jak powielone metodą 'wytnij-kopiuj-wklej' z rozdziałów o endometriozie, marzenia o Filipie zniwelone do ostatniej nadziei, która gdzieś mi się tam kłębi w najdalszych zakamarkach i pcha upierdliwie do tych bliższych, piecze, piecze, piecze.. jest mi źle, jestem rozczarowana sobą samą.. czekanie na wyniki badań dzień, zbyt długi dzień, a będzie takich jeszcze 30... czuję się beznadziejna. to co niektórym daje szansę przy pierwszej głupiej niechcianej i męczonej później 9 miesięcy wpadce mi zostanie odebrane, dane w 50%, które pewnie nie będą tą dobrą połową. to jak kara za wszystko. tylko czemu masz być ukarany jeszcze Ty : sry. jestem potworem. mam ochotę się gdzieś wtopić w dywan, jak ta rtęć. mam ochotę zniknąć, bo mi wstyd. w sumie to nie mam ochoty na nic.