Bez tytułu
ja nie wiem jakim cudem ale jak
na czas teraźniejszy to nic mnie nie boli. byłyśmy wczoraj ze sztirem na
aerobiku hehe, który był w ogóle przehehany ;) w sumie jako najmłodsze z grupy wykazałyśmy się
największą częstotliwością i głośnością w strzelaniu kośćmi przy przysiadach,
więc jest się czym chwalić ;) zajebiście było, ale żyłam od wczoraj z
pełnym przekonaniem, że dzisiaj nie stanie się cud i nie podniosę się
z wyra.. cuda się zdarzają ;D chociaż nie mówmy hoppp.. czasem zakwasy
zakwaszają się z opóźnieniem :) po powrocie z aerobikopodobnych wyginań
zastałam mojego mężczyznę w stanie o wiele bardziej uhahanym :> szwagier
sprowadzając Go na nie tyle złą, czy dobrą stronę, a stronę swoją,
zapił tyskimi w liczbie 3ech, z których 3e w jakiejś nieobliczalnej ilości zostało
skonsumowane przez obrus, sądząc po tej żółtej plamie:> nie powiem,
przyjemnie od czasu do czasu widzieć Cię w takim stanie, gdy sama mam
jeszcze niezaburzoną percepcję ;) słodkiś ;* dobrze, że aerobik tylko raz w tygodniu ;)
Mama się do mnie odzywa, jestem przeszczęśliwa. niby wsio normalnie, jednak temat Helmuda nie
powrócił, ja łudzę się, że zrealizujemy to co wymarzyliśmy, Mama pewnie
się łudzi, że daliśmy sobie spokój. nie wiem, w każdym razie przeszczęśliwa stem,
bo nic tak nie irytuje jak cisza domowa..
coś mi nerki szwankują, kolki mam coraz częściej, czyżby demonisko
się odzywało?