...
defragmentuje z kubłem kawy w ręku.
aż trudno uwierzyc, że się ma tyle wspomnien.. każda największa bzdeta to czyjeś słowa, jakiś obraz, taki czy inny zapach.. i tak sobie przeleżałam plackiem wgapiając się w te ściany. sentyment obrzydliwy związany dokładnie z wszystkim..
przypomniało mi się przy odkurzaniu książek jak wpadłyśmy z kumpelą na pomysł, żeby wynieśc częśc biblioteczki domowej i zamienic na ileś tam białka, w zalezności czy to album był czy jakieś tam inne, nawet o wydawnictwo się gosciu pytał, taki ambitny był hehe;)kiedy to było? 2,3 lata temu? to sie nazywa transakcja wymienna, ale wtedy i takie jazdy bywały. krótkoterminowe ale były. i choc nie ma się czym chwalic dzwinie dobrze to wspominam :) cholernie się dużo działo i człowiek na nic czasu nie miał, to cudne było. końcem końców żadna książka wyniesiona nie została, pan x postanowił jednak się nie ukulturalniac za bardzo i skupił się na wartości pieniądza..
listy.. cholera, gdzie ten czas.