zaiste błazeńskie tematy..
szaleństwo. zdarzaja się dni, kiedy pośrod zgiełku i chaosu własnych myśli i dzikiego pląsu spontanicznie pojawiających się łez, chce mi się skakać, wariować, krzyczeć, wyć do ciszy, chce mi się mowić szczerze wszystko o wszystkich i wszystkim.. dziś jest ten dzień. a właściwie końcowka dnia. muzyka plącze się miedzy ścianami a ja mogę szaleć w dzikim ruchu każdej cząstki ciała i duszy, o ile i ona istnieje. bo czego możemy być pewni, co objąć możemy wiarą, jeżeli w myśli własnych istnienie nie uwierzymy, nie poczujemy ich drgania w codziennych gonitwach. taki blog to nowe doświadczenie. pokocham i go, bo kocham anonimowość. jest słodka i ciepła. i powtarzam to sobie bezustannie, raz nie pierwszy i tutaj, a mimo wszystko w tle wszystkich tych myśli i tak po trochu brzydze się wlasnych slow. może to wina stanu podgorączkowego, ale chce mi się bredzić, chce mi się pisać to co glupotą w oczach tak wielu jest a dla mnie przekalkowaną z tysiąca innych stron sumienia. mykam po czarną mocną..