wstaję, nie żegnam już a witam, ale to...
swoją drogą 'jutro' jest cudne. wszystko można 'od jutra', a jutro znów 'od jutra'. bezowocny zapał szybko przemija, wiem że jeśli nie zacznę zmieniać czegoś właśnie w najbliższych, jutrzejszych już godzinach, to popadnę w rezygnację totalną. wyśnione marzenia i realizacja najistotniejszych z naprawdę ważnych planów i ideałów? brzmi bajkowo.. ale zacznę i dla własnego dobra, od schodków najniższych. i mam nadzieję, że mnie olśni, bo szczerze mówiąc nie mam pojęcia co robić, a na samym pragnieniu mam nadzieję, że znów się nie zakończy. czas na mnie. ruszam. ale to od jutra, wszystko od jutra.
ale, co samą mnie dziwi i wywołuje dosyć znane ostatnio zdziwienie, czuję się lżejsza na duchu i ciele. nie jestem zmęczona psychicznie, choć stan obojętności dalej w tej samej fazie. jestem wyczerpana. i to, w odróżnieniu od paru ostatnich dni - fizycznie. wyczerpanie dreptaniem i snuciem się po nieznanych ulicach, w cieniach bloków i blaskach latarni, szyldów Żabek na każdej ulicy... i tak dobre kilka godzin. lasy nad odrą - cudne też:) konie:) psiny:) dobre wibracje, choć zapewne chwilowe, ale dają iskierkę nadziei na przyszłość. zacnę ją jutro.
no ja wakacji jeszcze mam cały wrzesień, ale chętnie wróciłabym już w mury edukacji - dobre zajęcie na zagłuszanie myśli :/ przynajmniej częściowo.. czy tam chwilowo...
Dodaj komentarz