koszt połączenia jak za rozmowę lokalną...
wpatruje się od 10 minut w monitor. coś mnie kusi żeby napisać do S., tylko ze względu na ropucha nie potrafię. rozmowa z tym człowiekiem - choć właściwie to mój monolog - powoduje że ogarnia mnie coś na kształt ulgi, choć nie do końca jestem pewna czy to właśnie to. jak widać nawet prowadząc monolog ma znaczenie w jakim okienku. niby równie dobrze mogłabym sobie pisać w ofisie ale nic ze mnie nie schodzi tak jak przy zawracaniu gitary eSowi. no i tak sobie siedzę, choć syf dookoła i wiem, że najlepsza twórczość na jaką zdobyć się mogę to umycie talerzy.
nie do końca potrafię określić co to za czucie. czuję się oszukana po raz kolejny. tylko tym razem nie mam siły rozpaczać. coś mi mówi od środka, że nie miałam się czego innego spodziewać. a teraz chodzę sobie po świecie - i choć rzadziej sięgam po tel. przechodząc przez ulicę i częściej po ludzku się zachowuję - czuję się wybrakowana bardziej niż dotychczas. kojarzy mi się dziwnie brzmiące słowo 'daremność' - może to właśnie to.
to co mnie urzekło w rozmowie z S, a właściwie w jego komentarzach dot. moich żałosnych wywodów to to, że nie było pocieszania. nie było 'będzie dobrze', nie było ' przykro mi'. strasznie mi tego brakowało żeby ktoś pozostawił komentarz tylko mi. no. dzięki.
Dodaj komentarz